Respawn.pl

DreamHack Malmö 2016 – dzień 2 – Podsumowanie

Autor: Sergiusz Lelakowski

Drugi dzień DreamHack Malmö przyniósł wiele niespodziewanych wyników. Wszak, swoje mecze wygrywały głównie zespoły stawiane w roli underdogów. Takie rozstrzygnięcia sprawiły, że szwedzki turniej będzie trzymał w napięciu do samego końca, a żadna z drużyn nie może być pewna końcowego sukcesu.

Team Liquid – TyLoo
de_cobblestone – 19:22

Już w pierwszym środowym spotkaniu doszło do nie lada sensacji. Półfinalista ostatniego Majora, MLG Columbus, a więc ekipa Team Liquid, nie sprostała chińskiemu TyLoo. Dla Amerykanów była to druga porażka podczas szwedzkiego LANa i tym samym ostatni mecz turnieju. Najlepsza azjatycka drużyna zagrała wreszcie bez większych kompleksów, pokazując że w Państwie Środka potrafi się grać nie tylko w League of Legends, czy Starcrafta. Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisywał się nowy nabytek Liquid – Kenneth „koosta” Suen, wyraźnie odstający od reszty zespołu. Gracze zza oceanu rozpoczęli po łatwiejszej stronie, którą przegrali 10:5, co prawda dzięki kapitalnej grze Nicka „nitr0” Cannella, zdecydowanie najlepszego aktora wczorajszej konfrontacji, Amerykanie zdołali doprowadzić do remisu 15:15. Dogrywka należała jednak już do YuLuna „fancy1” Caia oraz YuanZhanga „AttackeR” Sheng, którzy dali graczom Liquid lekcję „kantera”.

GODSENT – G2 Esports
de_train – 16:8

Dość nieoczekiwane rozstrzygnięcie przyniósł także drugi z meczów, w którym GODSENT wysłało do domu ekipę G2. Podobnie, jak w przypadku wspomnianego wcześniej Team Liquid, tak i szeregach Francuzów, przed DreamHackiem, nastąpiła istotna zmiana personalna. Dotychczasowego in-game leadera oraz wieloletniego członka zespołu Kévina „Ex6TenZa” Droolansa, zastąpił młodzian, Alexandra „bodyy” Pianaro, nie mający większego turniejowego doświadczenia. Po wyrzuceniu z zespołu Belga, francuski zespół gra zupełnie bez zmysłu taktycznego i jakiejkolwiek próby kooperacji. Wydaje się, że czasy kiedy wyłącznie ponadprzeciętne umiejętności indywidualne dwójki Richard „shox” Papillon oraz Adil „ScreaM” Benrlitom rozstrzygały o losach meczów, bezpowrotnie minęły. To, dobitnie udowodniła konfrontacja ze szwedzkim GODSENT. O ile na popularnym “trainie”, G2 jako tako radziło sobie po stronie terrorystów, to po stronie anty, „shox” i spółka nie zdołał urwać nawet punktu. Dużo słabiej spisywał się także snajper teamu – Edouard „SmithZz” Dubourdeaux, który zdołał zdobyć jedynie dziesięć fragów, ginąć aż dwadzieścia jeden razy.

Lounge Gaming – Ninjas in Pyjamas
de_cache – 8:16

Niestety, z DreamHackiem pożegnać musiała się również jedna polska drużyna. Lounge Gaming nie sprostało bowiem utytułowanemu Ninjas in Pyjamas. Szwedzi zupełnie zdominowali stronę terrorystów, wygrywając „połówkę” 13:2, pozostawiając naszym rodakom jedynie cień nadziei na końcowy sukces. Ostatecznie Polacy zdołali urwać Szwedom jeszcze sześć rund, kończąc spotkanie rezultatem 8:16. Z dobrej strony zaprezentował się Jacek „MINISE” Jeziak, który kilkukrotnie wygrał ważne pojedynki strzeleckie. Tego dnia było to jednak za mało na NiP, który powracał do walki po katastrofalnym pierwszym meczu, w którym uległ duńskiemu dignitas 2:16. Jak na razie zdecydowanie nie zachwyca Jacob „pyth” Mourujärvi, mający przywrócić NiPowi dawny blask.

FaZe Clan – EnVyUs
de_cach – 12:16

W ostatnim ze spotkań przegranych, naprzeciw siebie stanęły FaZe Clan oraz Team EnVyUs. Obie ekipy zadecydowały, że w meczu decydującym o ich „być albo nie być” w turnieju skonfrontują się ze sobą na mapie de_cache. Pierwsza połowa należała do FaZe Clan, które wyszło na prowadzenie 9:6. Po zmianie stron, EnVy zaczęło od wygranej „pistoletówki”, rozpoczynając swój marsz po końcowe zwycięstwo. W międzyczasie świetnym clutchem trzy na jeden popisał się były zawodnik francuskiej formacji Fabien „kioShiMa” Fiey, który notabene, otwierał tabelę wśród FaZe Caln’u. Na nic się to jednak zdało i EnVyUs pokonało ostatecznie multieuropejski gaming 16:12. Swoją niezmienną „formę” utrzymał również Timothée „DEVIL” Démolon, który odkąd pojawił się w szeregach francuskiej ekipy, zazwyczaj zamyka stawkę. Wczoraj gorszy był jedynie Joakim „jkaem” Myrbostad.

Luminosity Gaming – mousesports
de_cache – 7:16

Sensacji nie brakowało również w meczach decydujących o bezpośrednim awansie do fazy play-off. Już w pierwszym z nich formacja mosusports sprawiła ogromną niespodziankę, pokonując zwycięzcę MLG Columbus – Luminosity Gaming. Przed spotkaniem, członkowie niemieckiego teamu twierdzili, że potrafią grać przeciwko Brazylijczykom, a w środę utwierdzili wszystkich w tym przekonaniu. Stawiane w roli zdecydowanego faworyta do wygrania DreamHacka LG, nie przypominało w żaden sposób drużyny, która nie tak dawno zdemolowało, podczas ostatniego Majora, ukraińskie Natus Vincere. Zdecydowanie gorszy dzień miał, uznawany z jednego z najlepszych graczy na świecie, Marcelo „coldzera” David. Popularne „myszy” prowadzone przez Johannesa „nexa” Mageta oraz Nikole „NiKo” Kovača, pokazały że potrafią grać na dużych eventach. Pierwsza część spotkania zakończyła się wyraźnym zwycięstwem „Niemców”, pomimo, że zdecydowali się oni zagrać po stronie antyterrorystów, czyli teoretycznie trudniejszej. Brazylijczycy zupełnie nie radzili sobie z dobrze kryjącymi oba bombsite’y przeciwnikami, co skutkowało szybkim 7:1. Ostatecznie skończyło się 11:4, a przed „mistrzami comebacków” stało trudne zadanie. Wygrana „pistoletówka”, a następnie dwie rundy exo rywala rozpaliły promień nadziei w sercach żywiołowych zawodników Luminosity. Zgasł on jednak bardzo szybko, bowiem  „myszy” wygrały kolejne pięć rund z rzędu, kończąc mecz wynikiem 16:7.

Natus Vincere – Counter Logic Gaming
de_dust2 – 19:15

Sporo strachu ukraińskiemu Natus Vincere napędziło Counter Logic Gaming.  Srebrni medaliści MLG Columbus potrzebowali dogrywki, aby uporać się z niżej notowanym rywalem. Zespoły zadecydowały, że areną zmagań będzie de_dust2, czyli najlepsza mapa w arsenale obu teamów. Dzięki wygranej „pistoletówce” Na`Vi rozpoczęło po stronę antyterrorystów. Na BSie A niepodzielnie królował Sergey “starix” Ischuk, zastępujący z konieczności kontuzjowanego Ladislava „GuardiaNa” Kovácsa. Spotkanie było bardzo zacięte, a dość nieoczekiwanie ekipą goniąca wynik byli Ukraińcy. Przy stanie 12:10 dla CLG, Na`Vi skorzystało z przerwy. Ta, zdekoncentrowała nieco Amerykanów, którzy dali wydrzeć prowadzenie. W dogrywce królowało już Natus Vincere. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem meczu był Denis „seized” Kostin, mogący pochwalić się K-D, wynoszącym +18.

Astralis – dignitas
de_cache 9:16

Ogromną niespodzianką zakończyło się duńskie „gran derbi”, w którym dignitas gładko pokonało Astralis 16:9. Papierowym faworytem meczu było Astralis, które rewelacyjnie spisuje się w meczach grupowych największych „kanterowych” eventów oraz jest zmorą, nemezisem dignitas, czyli zespołem, z którym najczęściej przegrywają. Konfrontacja była dynamiczna i obfitującą w zwroty akcji. Przedsmakiem emocji była „pistoletówka”, w której Astalis wystrzelało czterech członków dignitas. Przy życiu pozostał jeden, ten najważniejszy. Jesper „tenzki” Plougmann popisał się kapitalnym ninja defusem, dając swojej ekipie pierwszą rundę. Kolejne dwie to popis Astralis, które sforsowało, kupując dwa AK i kompletnie zdemolowało rywala. Z każdą kolejną odsłona, gra dignitas wyglądała coraz lepiej, co z pewnością było zasługą prowadzącego – Mathiasa „MSLa” Lauridsena. Do przerwy dignitas wygrywało 9:6. Astralis wygrało drugą z „pistoletówek”, co pozwoliło doprowadzić do stanu 9:9, to były jednak ostatnie rundy zdobyte przez Finna „karrigana” Andersena i spółkę. Ostatecznie Astralis o prawo gry w ćwierćfinale będzie zmuszone powalczyć z Ninjas in Pyjamas.

Virtus.pro – Tempo Storm
de_mirage – 16:9

Zwieńczeniem „kanterowej” środy był pojedynek Virtus.pro z Tempo Storm. Dość niespodziewanie Brazylijczycy zdecydowali się zagrać z polską ekipą na jej najlepszej mapie, czyli de_mirage. Mimo przegranej „pistoletówki”, nasi rodacy, dzięki dobrej postawie Janusza „Snaxa” Pogorzelskiego zdołali wyjść na prowadzenie 3:1. Sporo krwi napsuł Virtusom Henrique „hen1” Teles, którego dobra gra zaowocowała kolejnymi dwiema rundami zapisanymi na konto graczy rodem z Ameryki Południowej. Ponownie jednak dzięki dobrej grzez „Snaxa” i Pawła „byali” Bielińskiego, Virtus.pro zdołało zakończyć pierwszą część spotkania wynikiem 9:6. W drugiej Polacy zagrali jeszcze konsekwentniej, nie pozwalając rywalowi na zbyt wiele. Virtusi nie byliby sobą, gdyby w końcówce nie zafundowali swoim kibicom dodatkowych emocji. „Neo” i spółka, przy stanie 14:6, pozwoliła przeciwnikom na zdobycie trzech rund. Na szczęście na tych trzech dodatkowych rundach się skończyło.