Respawn.pl

Dwie esportowe stolice – gdzie się znajdują?

Autor: Krzysztof Sarna

Na mapie globu znajdziemy kilka miejscowości, które są światowymi stolicami esportu. Z pewnością każdy Polak oczywiście wskaże na esportowe Katowice, ale na Polsce przecież się nie kończy. Zapraszam na podróż, w której przedstawię  dwa miasta, które esport mają w sercu, a mówi się o nich na całym świecie.

Esportowe miejscowości dzielą się na dwa typy. Pierwszy z nich to ten, gdzie turnieje się po prostu odbywają i tyle. Nic więcej. Drugi natomiast to ten, gdzie na wydarzenia esportowe przychodzą dziesiątki, a nawet setki tysięcy kibiców. Kibiców, którzy te turnieje czynią wyjątkowymi, a następnie wpisują się do światowych stolic esportu. I o tym drugim typie dzisiaj opowiem nieco więcej.

Myślisz esport — mówisz Katowice

Grzechem byłoby niewymienienie Katowic na pierwszej pozycji. Dla polskich fanów to miasto jest numerem jeden, jeśli chodzi o elektroniczne sporty. Cyklicznie już odbywający się Intel Extreme Masters gromadzi dziesiątki tysięcy odwiedzających. Debiut miał miejsce w 2013 roku. Oczywiście wiele osób zza granicy również jest zdania, że Katowice to absolutny top. Jednak fani to jedno, a zawodnicy to drugie. Na szczęście nie w tym przypadku. Marzeniem graczy jest zagranie przed polską publicznością, która jak twierdzą — jest niesamowita. Atmosfera w Spodku co roku jest gorąca, oczywiście pomijając tegoroczną edycję. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenia, że Spodek zaczyna się robić mały, ponieważ powoli zaczyna brakować miejsc. Szczególnie widoczne jest to w finałowym meczu.

Co tak naprawdę czyni stolicę województwa śląskiego tak wyjątkową? Na pewno szereg aspektów, ale na pierwszym miejscu postawiłbym ludzi. Począwszy od person odpowiedzialnych za tworzenie i koordynację projektu, przez zwykłych odbiorców, na kibicach kończąc. Zanim w ogóle wejdziemy na główny teren wydarzenia, oczom z pewnością rzuci się kolejka czekająca przed bramami Spodka. Często nawet kilkukilometrowa. I to wszystko tylko po to, by podziwiać swoich idoli. Dla wielu postronnych osób jest to dziwne czy też nieopisane. 

25719228421 d633100860 o scaled

fot. ESL/Helena Kristiansson

Jestem pewny, że nie pomylę się, kiedy powiem, że to miasto tym żyje. Na przełomie marca — Katowice odwiedza około stu siedemdziesiąt tysięcy ludzi. To już wpisane wydarzenie w kalendarz imprez każdego roku. Włodarze ESL mogą liczyć na wsparcie ze strony prezydenta miasta —  Marcina Krupy, który nie tylko pomaga finansowo, ale także wypowiada się w samych superlatywach. Dzięki Intel Extreme Masters korzysta całe miasto, a mowa o większości branż, chociażby takich jak gastronomia, no bo przyjezdni muszą coś jeść hotelarstwo, no bo przyjezdni muszą gdzieś nocować czy taksówkarze, no bo ktoś musi przyjezdnych podwieźć. 

Myślę, że trzeba też chwilę zatrzymać się przy tegorocznej edycji. Edycji, która już zapisała się na kartach historii, a także była wyjątkowa na swój sposób. Decyzja wojewody śląskiego na kilka godzin przed rozpoczęciem wydarzenia wywołała niemałe kontrowersje, ale nie w tym rzecz. Istota jest tutaj w tym, że IEM w Katowicach po raz pierwszy odbył się bez kibiców, a trybuny świeciły pustkami. Z łatwością można było odczuć, jaka różnica jest w Spodku, kiedy obecni są fani, a kiedy ich nie ma. Dążę do tego, że mam nadzieję, że obecna sytuacja do przyszłego roku uspokoi się na tyle, że kibice będą mogli po roku absencji uczestniczyć w wydarzeniu na miejscu. Myślę, że okoliczności z tego roku będą swego rodzaju motorem napędowym na przyszły, a głód pasjonatów przewyższy oczekiwania organizatorów.

Także Valve dostrzega to, co dzieje się w Katowicach. Turnieje rangi Major miały miejsce trzykrotnie. W 2014 roku pod banderą EMS One, rok później w ramach ESL One. Godnym uwagi jest właśnie ten trzeci, zeszłoroczny. Wydawcy CS-a po kilku latach postanowili wrócić do stolicy województwa śląskiego i nagrodzić niesamowitą publikę. Tak mowa oczywiście o Intel Extreme Masters 2019 z piękną przemową Michała “Carmaca” Blicharza oraz wniesieniem pucharu przez Jarosława “pasheBicepsa” Jarząbkowskiego. Muszę przyznać, że były to emocjonujące chwile, a obserwując to wszystko z odległości kilku metrów, łezka mi pociekła. Był to także i tutaj niestety inny IEM w Katowicach, ponieważ nie ujrzeliśmy polskich ekip, ale zabawa i tak była przednia. Aż chciałoby się, by co roku był ten statusu Majora.

Katedra Counter-Strike’a, czyli Kolonia

Zajrzyjmy teraz do naszego zachodniego sąsiada, Niemiec. Mowa tutaj o Kolonii, która słynie również z rozgrywek spod szyldu ESL. Nie bez powodu zresztą mówi się o tym mieście w kontekście katedry esportu. Topowe ekipy Counter-Strike’a zjeżdżają się do zachodniej części kraju na przełomie lipca praktycznie co roku. No może z wyjątkiem tego, ale przyczyn nie trzeba tłumaczyć.

I owszem, Katowice są wyżej w całym zestawieniu, ale myślę, że Kolonia jest miejscem na mapie esportu, które jest także wartym odnotowania. ESL One w Kolonii ma miejsce w Lanxess Arenie, w której atmosfera jest porównywalna do tej w Spodku. Tylko w 2016 w każdym dniu ESL One: Cologne na miejscu stawiało się ponad czternaście tysięcy osób. Oczywiście trzeba tu nadmienić, że to nie tylko osoby z Niemiec czy Polski, ale z przeróżnych zakątków świata.

virtus pro esl one cologne

fot. ESL/Adela Sznajder

Znamy wiele pięknych sytuacji, które miały miejsce na turnieju we wschodnich Niemczech. W mojej opinii ta, która zasługuje na chwilę uwagi to moment, kiedy Wiktor “TaZ” Wojtas w 2015 roku po przegranym finale z Fnatic poprosił gwiżdżących kibiców o szacunek dla Olofa “olofemistera” Kajbjera. Publiczność momentalnie ucichła, a warto dodać, że wcześniejsze upomnienia hosta nie zdawały się na wiele. To właśnie takie małe, a zarazem pojedyncze sytuacje sprawiają, że pamięta się to na całe życie. I tutaj tak samo, jak w przypadku IEM-u w Katowicach to ludzie, to fani, to kibice, to publiczność czyni tę imprezę tak wyjątkową.

Co jeszcze świadczy o tym, że Kolonia jest stolicą esportu? Jak dla mnie fakt, że nie skończyło się na jednym Majorze. Turniej był wspierany przez Valve trzykrotnie, po raz ostatni w 2016 roku. Sam pamiętam, jak właśnie cztery lata temu Virtus.pro jeszcze z Polakami na pokładzie dumnie reprezentowało polski sztandar. To były piękne czasy, a mimo przegranego spotkania z SK Gaming uważam, że było to jedno z lepszych starć. Na myśl szczególnie przychodzi mi pierwsza mapa, a więc Cobblestone. Sami zobaczcie, jak dzielnie walczyli zawodnicy Jakuba “kubena” Gurczyńskiego. Nie sposób nie wspomnieć o wrzawie, jaka panowała na trybunach.

Wspomnę także o liczbach. Zawody z serii ESL One w Kolonii z roku na roku oglądało coraz więcej fanów. Od 2014 roku do 2016 oglądalność wzrosła aż 25-krotnie. W ramach ciekawostki w TOP5 krajów, z których oglądało najwięcej kibiców Polska znalazła się na czwartej pozycji, z ponad dwumilionową oglądalnością, co stanowiło 4,2%. Przeniosę się do ubiegłego roku, kiedy to zmagania w esportowej katedrze oglądano przez ponad dwanaście milionów godzin! Tak dwanaście milionów godzin.