Respawn.pl

Epicki finał i gorzki smak porażki – ELEAGUE Major Atlanta 2017

Autor: Kamil Kowala

Półmetek naszych majorowych wspominek przekraczamy z bardzo bolesnym dla polskich kibiców turniejem. Zawody w Atlancie to bowiem fantastyczna gra Virtus.pro i katastrofalnie przegrany wielki finał przeciwko Astralis. Polacy otarli się o pół miliona dolarów i powtórkę swojego wyczynu z Katowic.

Turniej rozgrywany za Atlantykiem zapamiętaliśmy z wielu rzeczy. Pierwszą sprawą jest to, że organizatorzy wydarzenia w Stanach Zjednoczonych jako pierwsi zdecydowali się skorzystać z systemu szwajcarskiego na Majorze. Teraz po ponad dwóch latach, gdy schemat ten został usprawniony, można uznać tę innowację za kluczową. Nikt dziś nie wyobraża sobie święta Counter Strike’a bez systemu ELO wprowadzonego w Katowicach (testowanego w Chicago), czy codziennych losowań kolejnych spotkań. W styczniu 2017 roku to wszystko nie było jednak aż tak zaawansowane. Wszystkie mecze w ramach fazy grupowej były rozgrywane w wymiarze BO1, a drużyny nie podlegały żadnemu rozstawieniu, co wspierało losowość. Tej jednak w dużej mierze udało się uniknąć, a w części pucharowej stawili się sami faworyci do głównego triumfu.

Okoliczności, w jakich rozgrywane były play-offy również zapadły wszystkim w pamięci. Areną zmagań w Atlancie był bowiem Fox Theatre, którego akustyka dodawała przyśpiewkom kibiców specjalnego wydźwięku. Najbardziej kultowym momentem był pojedynek fanów Virtus.pro i Astralis podczas finału całego turnieju.

Zanim jednak doszło do finału, arena wrzała, a fani wspierali również inne zespoły w sześciu spotkaniach. Wielkim wsparciem amerykańskiej publiki cieszyli się zawodnicy SK. To wszystko głównie za sprawą fantastycznego występu, mimo posiadania zmiennika w składzie. Brazylijska formacja ze względu na obowiązujące wtedy zasady musiała znaleźć zamiennika felpsa. Takim został Portugalczyk Ricardo “fox“ Pacheca i w swojej roli spisał się perfekcyjnie. Byli reprezentanci Luminosity polegli dopiero w półfinale po ciężkim starciu z naszymi rodakami, a ich występ po pięknym geście TaZa publika nagrodziła wielkimi brawami.

Decydujące starcie w turnieju miało wszystko, czego można chcieć od spotkania Counter Strike’a. Każda z trzech bitew była bardzo wyrównana, a dwie z nich zakończyły się dopiero w pełnym dystansie. Wszystkie mapy miały również momenty, z których zostały szczególnie zapamiętane. Przełomową chwilą na Nuke’u, zdecydowanie była runda ekonomiczna wygrana przez Polaków przy stanie 12:12. Overpass boli pewnie niejednego fana Niedźwiedzi do dziś, a to wszystko za sprawą niebywałego clutcha ugranego przez Xyp9x’a. No i Train, na którym Polacy oddali prowadzenie 13:7, a w dwóch ostatnich rundach rywal zaskoczył ich przez szybkimi i prostymi wejściami na obszar bombowy A.

Zawodnicy Virtus.pro do dziś pytani w wywiadach o najboleśniejszy moment w karierze, podają właśnie to spotkanie. Ja, jako fan również nie wspominam żadnego innego meczu, zarówno tak dobrze, jak i tak źle, jak tego. Cały turniej pozostawia jednak na postronnych kibicach fantastyczne wrażenie, a jak się później okazało ELEAGUE do genialnych finałów miało spore szczęście.

Zapraszam również do śledzenia naszej relacji z berlińskiego Majora. W niej znajdziecie wywiady ze znanymi postaciami świata Counter Strike’a, dodatkowe teksty i najświeższe informacje. Równie gorąco zachęcamy do zapoznania się z naszym wczorajszym tekstem o MLG Columbus, jak i wyczekiwania na jutrzejszy.