Respawn.pl

“EZ4ENCE” aż do czasu. Czy Liquid wyprzedzi Astralis w rankingu?

Autor: Filip Woszczek

W finałowym spotkaniu turnieju DreamHack Dallas we znaki bardzo dał się tłum zgromadzony w Centrum Kongresowym Kay Bailey Hutchinson. I właśnie z pomocą amerykańskiej publiczności, Liquid został ukoronowany jako zwycięzca turnieju.

Pojedynek rozpoczął się na Mirage i wyglądało to dosyć wyrównanie, lecz tylko w pierwszej połowie. Amerykanie szybko odbiegli wynikiem od rywali i oddali im tylko jedną rundę, gdy kolej przyszła na stronę CT. Prawdziwa walka rozpoczęła się na Overpassie, gdzie kolejny raz po wyniku 8-7 drużyną zbliżającą się do zwycięstwa było ENCE. W końcu Liquid wyszło na prowadzenie pod koniec wynikiem 15-14, wtedy Finowie z nożem na gardle wyrównali wynik w ataku, by w dogrywce wygrać 19-17.

Kto śledzi rozgrywki CS:GO od dłuższego czasu wie, że to Amerykanie byli faworytem na decydującym Inferno. Przepowiednie się zgadzały, a Liquid w pewnym momencie uzyskało monopol na zdobywanie rund po stronie terrorystów. Przy stanie 10-1 i ogromnym spamie “gg” na czacie mówiliśmy sobie, że to jest to, ENCE jest skończone w tym meczu. Ni stąd ni z owąd zdobyli jeszcze pozostałe 4 rundy by wyjść z tej połówki z twarzą. Ale pięć rund po stronie broniącej? Nie wyglądało to najlepiej. A teraz patrzcie, EZ4ENCE bo xseven ograł czterech, na klawiaturę ciśnie się klasyczne “NA CS OMEGALUL”. No i robią wynik 8-10. Myślicie sobie, “kolejny choke Liquid, mają to we krwi”, a po pewnym czasie czułem się jakby Amerykanie wabili nas co chwilę, że niby chcą wygrać, ale jednak nie chcą. Ale na szczęście to nie był ten scenariusz, odrzucili tradycję i wygrali. Tak, naprawdę to zrobili, co nie zmienia faktu że przejście z 10-1 do 16-13 wygląda dosyć komicznie.

Halo, Astralis? Tu Liquid.

Nie wiem czy tylko ja odnoszę wrażenie, że era duńskiego składu, deklasującego każdego na lewo i prawo dobiega powoli końca. A przynajmniej ich pozycja top1 w rankingu jest nieco zagrożona, bo po piętach stąpają im dwie drużyny, a zaraz za nimi ZywOo mierzący ze snajperki. Okazją by się o tym przekonać będą chociażby nadchodzące finały siódmego sezonu Esports Championship Series. Ciekawym aspektem DreamHack’a jest fakt, iż zwycięstwo Amerykanów w Dallas może niebawem usadowić ich na pierwszym miejscu w światowym rankingu drużyn. A to już może nieco namieszać we współczesnym świecie Counter’a, więc pozostaje nam tylko czekać na rozwój wydarzeń!

Przełamanie klątwy

Minął niecały miesiąc i na konto Liquid wpadło już drugie zwycięstwo na turnieju lanowym. Można tu mówić o pewnym wyjściu poza normę, z uwagi na częste porażki Amerykanów w finałach. To dobry prognostyk na nadchodzące turnieje, oraz świetne podbudowanie mentalne po długiej passie niepowodzeń w playoffach. Z uwagi na niezbyt przystępny format rozgrywek kwalifikacyjnych dla siódmego sezonu ECS, nie zagrają oni na finałach w czwartek. Sam odnoszę wrażenie, że kwalifikacje były dosyć rozległe w czasie, co nie było wygodne dla niektórych ekip. Pomimo tego gracze będą mieli więcej czasu na przygotowanie się do ważniejszego turnieju, a mianowicie finałów dziewiątego sezonu ESL Pro League.

Dobra współpraca nie wystarczy

Można powiedzieć, że od ćwierćfinałowego starcia Liquid z ENCE na Majorze nie zmieniło się nic poza duszą drużyny Finów. W tym czasie Amerykanie nie próżnując, przestudiowali rywali ulepszając nieco swój map-pool. Na najwyższym poziomie dobra atmosfera w drużynie to jednak tylko jedna ze składowych sukcesu. Jeśli ENCE chce walczyć o miano najlepszej drużyny musi przede wszystkim zadbać o dynamikę w stylu gry, a później rozszerzenie swojej puli map.