Respawn.pl

Knacks: Niektóre firmy spoza świata gamingu chętniej patrzą w kierunku esportu [Wywiad]

Autor: Michał Maćkowski

Knacks to jedna z najszybciej rozwijających się agencji menedżerskich w Polsce, która pod swoimi skrzydłami ma już m.in. piętnastu graczy i influencerów. O sprawach związanych z agencją porozmawiałem z CEO Knacks Dawidem Szymańskim oraz Pawłem Potocznym menadżerem talentów.

Czy Knacks, jako agencja menadżerska odczuła większy popyt na esport, ze względu na pandemię koronawirusa?

Dawid Szymański: Dużej różnicy nie zauważyliśmy, życie toczy się dalej i nic się nie zmieniło w tej kwestii. Może to wynikać z tego, że Knacks nie jest organizatorem turniejów i innych podobnych usług. Jednak niektóre firmy, które nie są ze świata gamingu, chętniej patrzą w kierunku esportu i z pewnością otworzy im to drzwi do naszego świata.

Na początku powstawania Knacks skupialiście się wyłącznie na graczach CS:GO. Teraz trochę się zmieniło i pod waszymi barwami znajdziemy już streamerów. Czy oni też faktycznie potrzebują zaplecza menedżerskiego?

Paweł Potoczny: W naszej opinii każdy influencer, streamer, który jest już na pewnym etapie swojej kariery potrzebuje takiego zaplecza. Dzięki temu może się swobodnie rozwijać, a inne ewentualne kwestie zrzucić przykładowo na nas. Na tę chwilę, chyba każdy, jest zadowolony ze współpracy z nami. Staramy się każdemu dostarczać dodatkowe działania, dzięki czemu może się rozwijać.

Dawid Szymański: Patrząc po innych agencjach, influencerzy naprawdę tego potrzebują. Jeżeli chodzi o profesjonalnych graczy, to tutaj sytuacja wygląda troszkę inaczej, bo staramy się im uporządkować Social Media i trend. Patrząc na wzrost branży esportowej, zawodnicy także potrzebują takiej opieki. Rzeczywiście na początku skupiliśmy się wyłącznie na CS:GO, bo mieliśmy w tej grze największe doświadczenie. Teraz jesteśmy już otwarci na kolejne tytuły. Na przykład VALORANT, który moim zdaniem będzie hitem. W nowej produkcji od Riot Games na pewno wypłynie sporo nowych graczy i temu tytułowi także się przyglądamy.

Często porównujemy esport do sportu, a większość sportowców posiada swoich menadżerów. Czy według was każdy profesjonalny gracz esportowy powinien także posiadać takie zaplecze menadżerskie, marketingowe?

Dawid Szymański: Musimy to troszkę rozdzielić, bo te tematy są jak rzeka. Może ja się wypowiem jako menadżer, a Paweł w sprawach marketingowych. Według mnie każdy profesjonalnych zawodnik esportowy powinien mieć za sobą zaplecze menadżerskie, ponieważ my jako agencja jesteśmy w stanie otworzyć nowe drogi rozwoju i pomóc w pełni wykorzystać potencjał. Można porównywać esport do sportu, bo jest między nimi dużo podobieństw, ale i różnic.

Paweł Potoczny: Dodam do słów Dawida, że my jako agencja menadżerska pomagamy także chłopakom w komunikacji z ich aktualną organizacją. Często zdarzały się sytuacje, gdzie organizacja nie wywiązywała się z obiecanych działań. Taka pomoc także jest potrzebna i my jako agencja mamy swoich prawników, którzy w takich sytuacjach pomagają rozwiązać dany konflikt. Jeżeli chodzi o stronę marketingową, to jak najbardziej. Jeżeli są wyniki to i znajdą się fani. Jest to normalne w sporcie i esporcie. Dobrym przykładem jest tutaj Virtus.pro, które zrobiło sobie ogromne zasięgi na socialach, po wygraniu ESL Major Series One Katowice 2014. Zasięgi i fani zostali, ale teraz innym chłopakom, którzy będą reprezentować barwy VP, będzie ciężko wejść na ten sam poziom. Nie mówię tutaj o kwestiach wyników, a zasięgów. My mamy rolę takiego wspierającego, który ma pomóc budować rzeszę fanów i pomagać w przekazywaniu ciekawych treści. Ważne, żeby gracze robili to świadomie i z własnej woli.

W przypadku Virtus.pro zmienił się także target, bo jednak gdy z organizacją pożegnali się polscy gracze to i część fanów z Polski uciekła.

Paweł Potoczny: To prawda, jednak mi chodzi tutaj o samych graczy, takich jak pasha, który jako jedyny na ten moment buduję sobie społeczność wokół siebie. Mamy jeszcze Neo, TaZa, Snaxa i byaliego. Gdyby u każdego z nich zostały takie same zasięgi, to byłoby im prościej. Osobiście uważam, że żaden z polskich zawodników CS:GO nie osiągnie już takich wyników na socialach, jak oni w swoich dobrych czasach.

Możecie się ze mną nie zgodzić, ale według mnie wielu zawodników takich jak byali czy Snax nie potrafią korzystać z mocy, jaką dają nam social media?

Dawid Szymański: Dlatego my jesteśmy od tego, żeby im to pokazać. Po byalim widać duże zmiany w jego podejściu. Generalnie Paweł także zaczyna rozumieć mechanizmy i przed nami jeszcze długa droga, aby to wszystko uporządkować. Każdy z nich robił to nieświadomie, a grono odbiorców budowało się, kiedy byli na fali. Naszym zadaniem jest sprawienie, aby swoje media społecznościowe prowadzili świadomie.

Co według was musi się stać, aby gracze esportowi zrozumieli moc swoich social mediów?

Paweł Potoczny: Na pewno muszą przyjść do nas (śmiech).

Dawid Szymański: Tak naprawdę muszą zobaczyć korzyści. My jako agencja możemy im to pokazać i tutaj Paweł dobrze zauważył, że muszą przyjść do nas. Kiedy zawodnik zobaczy korzyści z dobrze prowadzonych social mediów, to sam z automatu zacznie to wykorzystywać. Zobaczmy na Nishę, zawodnika Doty 2, który wygrywa turniej za turniejem i nie prowadzi swoich portali. Pokazuję, że można bez tego żyć. Ja uważam, że droga z portalami społecznościowymi jest lepsza, bo przynosi więcej korzyści, ale nie jest jedyną ścieżką. Dużo zależy od osobowości niektórych graczy.

Paweł Potoczny: Ważnym elementem jest charakter danej osoby. Tutaj możemy przywołać przykład ZywOo, z którym była już jedna sporna sytuacja. Każdy z nas wie, jakim jest on skrytym gościem. Chłopak nie lubi się wychylać, co widzimy na różnych klipach czy przy okazji turniejów. Gracz Vitality jest akurat pod inną dużą agencją i były już kłótnie na ten temat, że jego profile są prowadzone strasznie automatycznie. Trzeba umieć dopasować działania pod gracza, człowieka.

Dawid Szymański: Rolą Knacks jest nauczenie zawodników korzystania z mediów społecznościowych, bo dla nas dużą wartością esportu jest autentyczność graczy. To nie wydmuszka jak niektórzy influencerzy czy instagramerzy. Treści nie mogą być napompowane i tutaj esport ma sporą przewagę, bo liczby, jakie idą za graczami, często są mniejsze, ale bardziej przekładają się na efekty dla potencjalnych klientów. Fani ufają, śledzą i jeżdżą na turnieje za zawodnikami po całym świecie.

Knacks

fot.Knacks

Rozpoczęliście temat sceny międzynarodowej. Skąd pomysł, aby przygarnąć pod swoje skrzydła graczy z zagranicy?

Paweł Potoczny: Od początku był to nasz plan. Nie chcieliśmy się opierać tylko na Polakach, bo naszym głównym celem z Dawidem jest ciągły progres.

Dawid Szymański: Jest to naturalna kolej rzeczy.

Paweł Potoczny: Dokładnie. Budujemy sobie siatkę swoich agentów i talentów w różnych krajach, przez co z czasem chcemy to rozszerzyć do rangi globalnej. Natomiast oprócz ciągłego rozwoju, problemem jest określona pula graczy w Polsce. Większość z nich jest już pod banderą jakieś agencji, lecz mimo to nadal szukamy nowych talentów ze sceny esportowej i influencerskiej. Na tym etapie jednak patrzymy już szerzej, aby móc jeszcze bardziej się rozwijać.

A spodziewaliście się, że po dwóch latach waszego działania, uda wam się wkroczyć na scenę międzynarodową?

Dawid Szymański: Szczerze, ja to chciałem zrobić szybciej. My jesteśmy ludźmi, którym zawsze jest mało, ale tak, jesteśmy zadowoleni z tego, gdzie aktualnie jesteśmy. Jednak nadal mamy świadomość, że zostało wiele do zrobienia i nie możemy spocząć na laurach, tylko cały czas iść naprzód.

Wiemy, że pod barwami Knacks jest również kolega Filipa “tudsoNa” Tudeva z Team Secret – Flatron “juanflatroo” Halimi. Czy Filip miał coś wspólnego z zakontraktowaniem Albańczyka?

Dawid Szymański: Tak, Flatron zapytał się Filipa, skąd ma takie fajne rzeczy.

No i co na to Filip?

Dawid Szymański: Powiedział, że od agencji. Wtedy sam Flatron wyraził chęć dołączenia do Knacks.

Paweł Potoczny: To jest naszym celem, żeby zawodnicy sami wyrażali chęć dołączenia do naszej agencji. Rzadko zdarza nam się atakować nowych talentów. Chcemy aby zawodnicy, influencerzy sami do nas przychodzili.

Dawid Szymański: Szczerze mówiąc, to często się to zdarzało, że ludzie sami do nas przychodzili po pomoc. Do większości naszych talentów musieliśmy wyciągnąć dłoń, ale jednak kiedy ktoś do nas przychodził sam z siebie, to byliśmy jeszcze bardziej zadowoleni z siebie, bo to pokazuję, że jesteśmy dobrze postrzegani.

Jesteście na rynku już dwa lata. Stąd moje pytanie, co według was jest wisienką na torcie w waszej przygodzie z Knacks?

Dawid Szymański: To jest bardzo ciekawe pytanie, bo przeglądając rzeczy, które udało nam się zrealizować, to ciężko znaleźć jedną wisienkę na torcie. Naprawdę jest sporo kamyków, które ostatecznie przyniosły progres. Dużo ciekawych akcji udało nam się zrealizować przez ten czas. Uważam, że każde osiągnięcie naszego podopiecznego, jest także naszym zwycięstwem.

A nie obawiacie się konfliktu interesów w przypadku Izako Boars, a graczy, których reprezentujecie?

Dawid Szymański: Jeżeli chodzi o Izako Boars, to tutaj skupiamy się głównie w kwestiach marketingowych. Samo zarządzenie dywizjami też poniekąd jest naszym zadaniem, ale w przypadku takiego konfliktu decyzję w całości oddalibyśmy zarządowi IB. Możemy tutaj przytoczyć przykład NEEX’a, z którym nie było żadnych problemów, kiedy dołączał i odchodził z drużyny.

Paweł Potoczny: To w sumie wyszło wszystkim na dobre, bo poprzedni rok dla Sebastiana był bardzo dobry pod względem samej gry w Izako Boars, gdzie grał pierwsze skrzypce w zespole. Natomiast dla organizacji to także duży plus, bo miała pod swoimi skrzydłami naprawdę dobrego zawodnika, który poszedł potem do europejskiej drużyny.

W sumie dla was to także duże osiągnięcie, bo wysłaliście zawodnika do międzynarodowej drużyny.

Dawid Szymański: Pewnie, że tak. Transfery Polaków do międzynarodowych drużyn pokazują nam, że nie ma aż dużego przeskoku między nami a innymi krajami. Często nasze rodzime zespoły nie są odpowiednio poukładane i nie mają odpowiedniego wsparcia. Jednak takie transfery są kolejnymi furtkami do kontynuowania kariery.

Aktualnie pod swoimi skrzydłami macie piętnastu graczy i influencerów. Jednak jestem pewien, że to nie koniec waszych działań. Mam rację?

Dawid Szymański: Już niedługo będą kolejne ogłoszenia i nie mówię tutaj tylko o zawodnikach z polskiej sceny. Cały czas rozglądamy się za innymi tytułami takimi jak VALORANT, który moim zdaniem będzie strzałem w dziesiątkę. Oczywiście mamy także na oku League of Legeneds, mimo że jest to ciężki rynek. Rozpoczęliśmy pracę z zagranicznymi zawodnikami, którzy już są na wysokim szczeblu, przez co mam nadzieję, że już niedługo pojawi się więcej zagranicznych talentów.

Paweł Potoczny: Cały czas rozszerzamy się na inne tematy. Mamy chłopaków, z którymi super się dogadujemy. Mówię tutaj m.in. o organizatorach Youth Cup. Powiem, że prawie w stu procentach jesteśmy gotowi na organizację wspólnie z nimi amatorskich turniejów dla pewnego brandu.

Czego będą dotyczyć kolejne ogłoszenia?

Dawid Szymański: Nie zdradzę zbyt wiele, bo lubimy budować emocje w mediach. Powiem tyle, że w tym momencie patrzymy w kierunku Bałkan.

Mówimy tylko o CS:GO?

Dawid Szymański: Tak

A to rozumiem, że taki zawodnik, jak Nikola “Niko” Kovac nie jest wam obcy?

Paweł Potoczny: Niko chciał do nas dołączyć, no ale nie mieliśmy dla niego czasu. (śmiech)

Powiedziałeś Dawid, że scena League of Legends jest trudna, jeżeli chodzi o agencję menadżerskie. Czy to ze względu franczyzę i działania Riot Games?

Dawid Szymański: Franczyza też ma tutaj wpływ. Jednak Riot stara się nad wszystkim trzymać rękę, przez co utrudnia pracę takim agencjom jak my. Ciekawi mnie, jakie będą mieli podejście do VALORANTA, jednak z tego co słyszałem, mają mieć troszeczkę inne, dzięki czemu ma być więcej luzu. Aczkolwiek może się to zmienić za kilka lat, kiedy scena będzie już dobrze zbudowana.

Wiemy, że współpracujecie z trenerami mentalnymi. Zawsze mnie ciekawi, jak często gracze, influencerzy proszą o pomoc w tych kwestiach?

Dawid Szymański: Gdy ktoś przychodzi do Knacks z takim problem, to jak najbardziej świadczymy takie usługi, bo współpracujemy z osobami, które znają się na rzeczy. Wszystko zależy od osobowości danej osoby. Gracze często nawet nie wiedzą, że potrzebują takiej pomocy i jaką siłę może im dać trening mentalny. Jeżeli zawodnik nie potrafi sobie poradzić z motywacją, czy często się denerwuje, to odsyłamy go do zaufanych osób, z którymi na stałe współpracujemy.

A co z social media? 

Paweł Potoczny: Jeżeli chodzi o social media, to każda osoba zajmująca się swoimi fanpage’ami powinna zbudować sobie systematyczność. Fani nie są tylko po to, aby przeczytać kolejny post o wygranym lub przegranym meczu. Oni chcą dowiedzieć się czegoś więcej o danej osobie. Różnorodność contentu jest tutaj bardzo ważna.

Dawid Szymański: Ważne, żeby zbudować świadomość u graczy. Dobrym przykładem jest tutaj Luz, który wie, co oznaczają social media, przez co często firmy chcą z nim współpracować. Systematyczność, naturalność i troszkę sukcesów wystarczy, aby zbudować wokół siebie fajne grono odbiorców. Musimy patrzeć na community też przyszłościowo, czy nasi fani po zakończeniu kariery nadal będą z nami.

Pojawił się temat Luza, który zadziwił wszystkich i postanowił spróbować swoich sił w międzynarodowym zespole, a dokładnie w Tenerife Titans. Skąd pomysł na taki ruch? Była to wasza sprawka?

Dawid Szymański: Mamy kontakty w Europie i Ameryce, ale pomysł pojawił się, kiedy widziałem ciężko trenującego Maćka. Wtedy pomyśleliśmy, aby spróbować wysłać go na testy właśnie do Tenerife Titans, które przeprowadzało zmiany. Rzeczywiście plan wypalił i już za niedługo powinno pojawić się oficjalne ogłoszenie transferu Maćka do Hiszpanii.

Na sam koniec zostawiłem sobie chyba najbardziej rażący temat ostatnich miesięcy. Czy według was, gdyby wszyscy polscy zawodnicy mieli za swoimi plecami zaplecze menadżerskie i oddali niektóre obowiązki zaufanym osobom, to wreszcie polska scena wyszłaby z dołka?

Dawid Szymański: Ja uważam, że to nie wpływa aż tak mocno na grę zawodników. Być może problemem jest myślenie o grze i mentalność. Zarabianie pięciu tysięcy złotych to nie koniec, a dopiero początek podróży. Droga na szczyt jest długa i trzeba poświęcić wiele czasu, aby tego dokonać. Widzę, że na polskiej scenie jest dużo problemów w kwestii mentalnej, nad którymi gracze muszą pracować. 

Paweł Potoczny: Mały problem w tym wszystkim może leżeć także po stronie organizacji. Powiem wprost – czasami niektórzy zawodnicy dostają za dużo pieniędzy. Organizacje muszą dać zawodnikom dużo czasu i nie wymuszać na nich zmian po dwóch miesiącach wspólnej gry.

Czyli dobrym rozwiązaniem powinien być system wynagrodzeń, który obejmuje dobre wyniki. 

Paweł Potoczny: Według mnie jest to aktualnie najlepsza opcja. System ten został wprowadzony w Izako Boars. Z tego, co wiem kilka innych organizacji także to wprowadziło. Na ten moment jest to najlepsze rozwiązanie, bo buduje u zawodników jeszcze większa chęć walki.

Śledź mnie na Twitterze – Michał Maćkowski.