Respawn.pl

Trzy lata temu byliśmy świadkami jednego z największych skandali w esporcie – słynnego “Boostmeistera”

Autor: Rafał Rudnicki

Szwecja, Jonkoping. Właśnie rozgrywany jest ćwierćfinał turnieju rangi Major na Dreamhack Winter 2014, pomiędzy Fnatic i mocarnym LDLC. LDLC, które później zgarnęło najwyższe trofeum, ale mało brakowało i historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.

 

Listopad 2014 był okresem wschodzącej dominacji Fnatic, które swoją agresywną grą, niekonwencjonalnymi zagraniami i “VAC-fragami” ze strony “flushy” spotykało się z wieloma negatywnymi reakcjami ze strony antyfanów tego zespołu. W dodatku, dla LDLC był to jeden z najtrudniejszych oponentów w tamtym czasie – w dwóch wcześniejszych turniejach Francuzi przegrali ze Szwedami w finałach. Jakby tego było mało, zawodnicy Fnatic zapowiadali “niespodziankę” na Overpass, które miało być rozegrane jako trzecia mapa. Cóż – do trzeciej mapy oczywiście doszło, zaraz po nieźle rozegranym Dust2 po stronie LDLC oraz Cache, na którym równie nieźle poradziło sobie Fnatic.

Po pierwszej połowie Overpassa Fnatic zlało się zimnym potem – po stronie terrorystów przegrywali 3:12. Co gorsza, po zmianie stron przegrali “pistoletówkę”, LDLC było więc pewne, że półfinał należy do nich. Oj, jak bardzo się pomylili.

Po przegranej “pistoletówce”, na resztkach funduszy “Olofmeister” zakupił scouta. Wtem – przy współpracy trzech różnych zawodników Fnatic wykorzystało Pixel Buga, co pozwoliło im widzieć niemal wszystkie obszary wokół respawnu terrorystów, w tym tunele, którymi zmierzali terroryści. Zabawa dopiero miała się rozpocząć.

Przez długi czas casterzy – “Anders” i “Semmler” – nie wiedzieli co mają powiedzieć. Widok dewastowanej i bezradnej drużyny LDLC wyglądał smutno i strasznie zarazem. Dopiero w końcówce tego spotkania, kiedy to udało się dokonać niebywałego comebacku oraz po kilku przerwach, Francuzi jakimś cudem wyhaczyli “Olofa”, ale ten i tak bez problemu zdejmował ich jak kaczki. LDLC przegrało 13:16, po jednym z najbardziej ikonicznych comebacków w historii Counter-Strike’a.

W całej esportowej społeczności zawrzało. I tak znienawidzone Fnatic jeszcze bardziej pogorszyło swoją opinię – tym razem określane było drużyną, która do celu będzie dążyć po trupach. Wrzask community zmusił organizatorów turnieju do przyjrzenia się sprawie, pomimo tego, że początkowo zarzekali się, iż wszystko zostało rozegrane zgodnie z regulaminem. Ostatecznie DreamHack zasugerowało obu drużynom ponowne rozegranie mapy, jednak LDLC odmówiło i chciało zrezygnować z turnieju. W obliczu ogromnego szumu i skandalu, jakie wywołało Fnatic, to ta drużyna pożegnała się z turniejem z własnej woli, co zaowocowało awansem ich przeciwników do półfinału turnieju. Co było dalej – wiadomo.

Przypadek Dreamhack Winter 2014 był jednym z pierwszych głównych kroków ku totalnej profesjonalizacji “kanterowego” esportu. Należało bowiem stworzyć ekosystem, w którym to nie gracze walczą o równe prawa, a są one zapewniane przez organizatorów, przez zespoły zaś surowo przestrzegane.

Jeżeli chcecie uzupełnić wiedzę na ten temat, polecam obejrzeć świetny materiał Room on Fire – stworzony przez casterów sławetnego spotkania.