Respawn.pl

NoChance ogrywa Virtus.pro w ramach LOOT.BET Season 2

Autor: Paweł Wilk
Snatchie Sprout

Drugie spotkanie Virtus.pro w LOOT.BET Season 2 zakończyło się porażką. Tym razem ekipa znad Wisły musiała uznać wyższość NoChance.

Rywalizacja na Trainie zaczęła się udanie dla Polaków, którzy dzięki trzem zabójstwom Arka “Vegiego” Nawojskiego sięgnęli po pistoletówkę. Niestety zawodnikom nie udało się wykorzystać przewagi finansowej i to NoChance zaczęło dominować i odskoczyło rywalowi do wyniku 3:1. Dopiero dobra postawa Michała “snatchiego” Rudzkiego pozwoliła odrobić Virtus.pro straty, ale wystarczyło na ledwie dwie rundy, ponieważ później NoChance znowu przyspieszyło i na tablicy wyników pojawił się korzystny dla nich rezultat 7:4. Świetnie dysponowany dziś Vegi utrzymywał szansę na sukces swoim kolegom i dzięki agresywnej grze doprowadził do tego, że antyterroryści doprowadzili do remisu 7:7. Clutch Kevina “kRYSTALa” Amenda z Nawojskim pozwolił europejskiemu miksowi znowu być na czele. Po zmianie stron znowu lepiej wyglądali gracze dowodzeni przez Maikelele. Nawet rewelacyjna postawa młodego Vegiego i jego 21 zabójstw nie wpłynęły na końcowy losy. VP było zagubione i musiało pogodzić się z porażką 10:16.

Negatywne emocje związane z pierwszą mapą dobrze wpłynęły na biało-czerwonych na Mirage’u. Virtus.pro w roli antyterrorystów prezentowali się bardzo agresywnie, czym mocno zakłopotali obóz rywala. Ten nie miał pomysłu na skuteczne sforsowanie bram Rudzkiego i spółki, którzy zasłużenie prowadzili aż 9 do 2. Dopiero pod koniec pierwszej połowy lekkie rozluźnienie spowodowało drugi oddech NoChance i wynik tylko 9:6 na korzyść VP. Jeszcze bliżej remisu w mapach byli Polacy po wygraniu kolejnych pistoletów, a później rundy eko rywala. Kłopoty zaczęły się, gdy antyterroryści mieli fundusze na zakup karabinów i granatów. Z nimi skład był dużo mocniejszy, ale potrafił tylko na początku wygrać parę rund. Następnie do władzy doszli zawodnicy rosyjskiej organizacji, którzy wygrali 16 do 9.

Na decydującym Vertigo obie drużyny ruszyły z myślą, że nie ma już miejsca na błędy, dlatego na kibiców czekała bardzo wyrównana walka i gra runda za rundę, z lekką przewagą NoChance. Po zmianie stron niewiele się zmieniło i oglądaliśmy dwie bardzo zbliżone poziomem składy. Kluczowe okazały się ostatnie minuty, gdy więcej zimnej krwi zachowali podopieczni Mikaila “Maikelele” Bila.

Virtus.pro 1:2 NoChance

de_Train  10:16
de_Mirage -16:9
de_Vertigo – 13:16