Respawn.pl

Ostatni Major z dwiema polskimi drużynami – DreamHack Cluj-Napoca 2015

Autor: Aleksander Kurcoń

DreamHack Cluj-Napoca 2015 to zamknięcie wielu rozdziałów. Był to ostatni “mały” Major, czyli ten z pulą 250 tysięcy dolarów. Był to ostatni turniej tej rangi, na którym wystąpiły aż dwa polskie zespoły. DreamHack był też ostatnim Majorem, na którym Francuzi odegrali tak wielką rolę. 

Turniej w Rumunii z pewnością był zakończeniem pewnej ery światowego CSa. DreamHack otworzył jednak kilka innych furtek – od wtedy urosła rola amerykańskich zespołów na najważniejszych turniejach, rozkwitał także pomysł europejskiego zespołu marzeń – G2. Z tamtejszego składu w obecnym FaZe został tylko Havard “rain” Nygaard.

Dwie polskie drużyny

Major był ciekawy również z perspektywy polskiego fana, bowiem mieliśmy w Rumunii dwóch przedstawicieli. W Virtus.pro naturalnie pokładano większe nadzieje,  ale i Vexed nie było bez szans. Vexed, czyli stary skład eBettle, który zagrał na ESL One Cologne 2015. Mimo, że Furlan, GruBy, rallen, Hyper i peet zebrali w Niemczech srogie baty, to na następnym Majorze również się pojawili i można było oczekiwać od nich, że z niezbędnym doświadczeniem lepiej się zaprezentują. I rzeczywiście Polacy zagrali o niebo lepiej – na Fnatic przegrali tylko 10:16, a z C9 już 13:16. Niemniej jednak oznaczało to odpadnięcie z turnieju już w fazie grupowej. Jak radziło sobie Virtus.pro? Polacy zaliczyli ciężki początek – dopiero po dogrywce wygrali z Teamem Liquid (sto razy gorsza drużyna niż teraz), a o wyjście z grupy zawalczyli z Titan z shoxem i ScreaMem w składzie. VP zwyciężyło 16:7 i przeszło dalej. W 1/4 finału spotkało zaś z G2 – zespołem złożonym z bardzo skillowych graczy, ale nie mających domu na europejskiej scenie. Mowa tu oczywiście o Maikelele, foxie, rainie, dennisie i jkaemie. Szczególnie irytujący dla polskich fanów był ten ostatni, który zaprezentował się szerszej publice w najlepszy możliwy sposób – wręcz carrował swój zespół. G2 pokonało Polaków 2:0 i sprawiło dosyć dużą niespodziankę. Z perspektywy czasu jeszcze gorzej patrzy się na te porażki, byliśmy wówczas w momencie, gdy wydawało się, że polski CS idzie w dobrą stronę, rozwija się. 4 lata później nie mamy nawet jednej drużyny na Majorze. Wymowne.

Europejski Dream Team

Warto w tym momencie zatrzymać się nad G2. Był to niewątpliwie czarny koń turnieju. Oryginalny pomysł na drużynę, pomieszanie wielu nacji, połączenie skillowych umiejętności przyniosło nieoczekiwany efekt w postaci znakomitej i widowiskowej gry. Wielu kibiców wówczas zakochało się w drużynie, która przecież kilka miesięcy wcześniej powstała pod patronatem Teamu Kinguin. Na czas DreamHack Cluj-Napoca grała już jednak pod banderą G2 (które chwilę wcześniej pozbyło się nomen omen polskiego składu). Za sprzedanego Adila “ScreaM” Benrlitoma do zespołu dodano Joakima “jkaem” Myrbostada, który zachwycał wszystkich swoją grą. To były początki drużyny, którą dzisiaj znamy pod nazwą FaZe. Amerykańska organizacja bowiem 3 miesiące po DreamHacku Cluj-Napoca zatrudniła cały skład G2 i modyfikowała go do dzisiaj. Obecnie w zespole pozostał już tylko rain. Przy Norwegu zatrzymajmy się także na chwilę i obejrzyjmy jego jedną z najpiękniejszych solowych akcji – 1vs5 z EnVyUs na DreamHack Cluj-Napoca.

Zmierzch francuskiej potęgi

Za co jeszcze zapamiętamy rumuński turniej? Oczywiście za zwycięzców, czyli EnVyUs. Francuzi, po przegranej w finale ESL One Cologne 2015, byli wielkimi faworytami DreamHacka Cluj-Napoca. Happy i spółka nie mieli jednak łatwej drogi, bowiem los połączył ich z Fnatic już w 1/4 finału. Szwedzi uchodzili wówczas za najlepszy team na świecie, który wygrywał wszystkie rozgrywki. I choć EnVy przegrało pierwszą mapę, to na dwóch kolejnych nie dało już szans Fnatic. W półfinale Francuzi musieli zmierzyć się z czarnym koniem turnieju – G2. Europejski mix stawiał ogromny opór – wygrał pierwszą mapę, później doprowadził do trzech dogrywek. EnVy jednak po raz kolejny uciekło spod topora i wynikiem 2:1 weszło do finału, gdzie czekało Natus Vincere. Ukraińsko-rosyjski skład ostrzył sobie zęby na triumf w finale, w końcu nigdy nie wygrał Majora (do dziś swoją drogą). Ostatni mecz turnieju przebiegł jednak błyskawicznie i EnVyUs bez większych przeszkód pokonało rywali 2:0. MVP turnieju został Kenny “KennyS” Schrub, na którego był wtedy ogromny hype. Porównywalną popularnością cieszył się również Vincent “Happy” Schopenhauer, który kilka tygodni później zaprezentował swoją popisową akcję na bananie z desert eagle’a. Był to jednak ostatni tak duży triumf francuskiej drużyny. EnVyUs chwilę jeszcze było na topie, wygrało m.in. WESG 2016, ale francuska drużyna nigdy już nie zbliżyła się do takiego poziomu gry na Majorze.

Pora na Amerykę

W tym momencie warto również wspomnieć o Luminosity Gaming – brazylijskiej drużynie, która harmonijnie rozwijała się na boku światowej CSowej sceny. Była to epoka, w której dominowały europejskie zespoły – siedem na osiem drużyn w play-offach pochodziło ze Starego Kontynentu (NaVi to region CIS, ale Ukrainę i Rosję można podpiąć pod europejskiego CSa). Tym “odmieńcem” byli Brazylijczycy z Luminosity, którzy przecierali wówczas szlak dla innych zespołów z obu Ameryk. Na DreamHacku pojawiły się ponadto trzy inne drużyny z Nowego Kontynentu – CLG, Cloud9 i Team Liquid. Wszystkie były chłopakami do bicia, a największe nadzieje pokładano w C9. DreamHack Cluj-Napoca to jednak ostatni moment, gdy drużyny z Zachodniej Półkuli odgrywały wręcz marginalną rolę na najważniejszych turniejach w CSie. Następny Major – MLG Columbus – to już kompletnie inna bajka, o której przeczytacie jutro.

Serdecznie zapraszamy do śledzenia naszej relacji z berlińskiego Majora, do którego pozostało już zaledwie osiem dni. W niej znajdują się wszystkie aktualności, jak i dodatkowe teksty i wywiady ze znanymi osobistościami, związanymi z esportem.