Długo oczekiwana, długo promowana i długo pozostająca w sferze “niewiadomych” – oficjalna liga Blizzarda Overwatch League startuje już w ten czwartek. Czy będzie to rewolucja na miarę naszych czasów, czy też klapa, która negatywnie odbije się na całym środowisku?
Przypomnijmy. Podczas Blizzcon 2016 firma odpowiedzialna za rozwój Overwatch zapowiedziała swoje podejście do esportu – Overwatch League. Wiele wskazywało, że Blizzard chce sporty elektroniczne na swój sposób zrewolucjonizować. W dużym skrócie za cel postawił sobie przeniesienie struktury znanej z NBA – czyli chociażby koncentrowania drużyn wokół dużych miast – do sportów elektronicznych.
Pierwsze informacje okazywały się co najmniej kontrowersyjne. Otóż organizacje, które zechciałyby dołączyć się do rozwoju ligi, zostały zmuszone do zapłaty około 20 milionów dolarów. Kwota ta miała zostać przeznaczona na nagrody dla zawodników, promocję ligi, jak i wszystkie pozostałe prace organizacyjne związane z jej rozwojem. Gracze zaś mają być traktowani jak prawdziwe gwiazdy. Poza wysokimi rocznymi pensjami, zawodnicy na czas trwania ligi mają przebywać w Gaming House’ach, aby wspólnie przygotowywać się do rozgrywek na najwyższym poziomie.
W pierwszym sezonie ligi udział weźmie dwanaście drużyn. W ich skład wchodzą najlepsi zawodnicy z całego świata, których do tej pory podziwialiśmy np. w Team EnVyUs czy Lunatic – Hai. Owe formacje to:
- Boston Uprising
- Dallas Fuel
- Florida Mayhem
- Houston Outlaws
- London Spitfire
- Los Angeles Gladiators
- Los Angeles Valiant
- New York Excelsior
- Philadephia Fusion
- San Franisco Shock
- Seoul Dynasty
- Shanghai Dragons
Pierwsze rozgrywki startują w czwartek, 11 stycznia. Złą wiadomością jest fakt, że (podobnie jak w przypadku NBA), mecze rozgrywane będą w godzinach nocnych. Pierwszy pojedynek startuje o 1 w nocy, od meczu San Francisco Shock z Los Angeles Valiant.
Pełną rozpiskę Overwatch League sprawdzicie w TYM miejscu.
