Respawn.pl

PIF PAF: Dziękuję Virtus.pro

Autor: Michał Maćkowski
Virtus.pro

Pomału opadają emocje związane z ostatnimi otwartymi kwalifikacjami do Minora, w których awans do kolejnego etapu wywalczyło Virtus.pro, czyli jedyna polska drużyna, jaka wystąpi w zamkniętych eliminacjach.

Kiedyś oglądaliśmy zespoły z Polski na największych turniejach na świecie, a teraz w każdych otwartych kwalifikacjach, gdzie poziom jest o wiele niższy. Jednak mimo tego przedrzeć się przez ten etap jest niesamowicie ciężko, co udowodniły nam cztery tury otwartych eliminacji do Minora. Polscy kibice musieli czekać aż do ostatniego meczu tych rozgrywek, aby mieć pewność, zobaczenia drużyny z naszego kraju w dalszej walce o Majora. Niestety to dopiero początek zmagań o najbardziej prestiżowy turniej w CS:GO na świecie, lecz małymi krokami można dojść do celu.

UFF

To, co wydarzyło się w ostatnich kwalifikacjach, będzie długo zapamiętane przez polskich kibiców. Do drugiego dnia eliminacji awansowało aż pięć polskich drużyn, lecz tylko jednej udało się awansować dalej. Duża część polskiej społeczności CS:GO wylała swój hejt na Virtus.pro, które moim zdaniem udowodniło, że potrafi grać dobrego Countera. Dzięki tym spotkaniom osobiście ponownie poczułem potężne emocje, jakie towarzyszyły mi w czasie oglądania polskich drużyn na największych turniejach. Uważam, że te eliminacje ujawniły również sporo problemów, z jakimi borykają się nasze zespoły. Jednak cieszmy się z tego, że nadal mamy jedną formację z Polski, która walczy o Majora.

Dobra robota Virtus.pro

Od jakiegoś czasu gra Virtus.pro podoba mi się najbardziej, ze wszystkich polskich drużyn. Jednak błędy, jakie popełniały “niedźwiedzie” w znaczący sposób utrudniały dalszą grę. Mimo tego zespół bazuje w kilku aspektach na starym składzie Virtus.pro. Jest to m.in. nieustalanie dokładnych ról w drużynie, co widoczne jest na wszystkich mapach. Mimo że skład różni się od “Złotej Piątki” to nadal wielu z nas ma sympatię do barw, w których nasi rodacy osiągali największe sukcesy. Jednak, żeby nie było tak kolorowo, postanowiłem napisać o dwóch aspektach, które denerwują mnie w grze tej drużyny.

Snatchie zmień nick na Pikaczu

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy podczas oglądania zmagań Virtus.pro, to niesamowita agresja Michała “Snatchiego” Rudzkiego. Nie powiem, że w niektórych sytuacjach robiło to rundę naszym rodakom, jednak w innych totalnie psuło ustawienie. Częste i nieudane wychylenia Michała widzieliśmy w meczu na Aristocracy, gdzie przykładowo w sytuacji 2 na 1, Snatchie nie pomyślał o swoim koledze i na hura poleciał do przodu. Ponadto gracz rosyjskiej organizacji był bez kamizelki, więc już na starcie był w gorszej sytuacji. Moim zdaniem, gdyby nie taka częsta agresja zawodnika, mecz z ekipą Wiktora “TaZa” Wojtasa mógł zakończyć się w trzydziestu rundach i oczywiście na korzyść “niedźwiedzi”.

OKO więcej pewności siebie!

Gdy do składu Virtus.pro dołączył Michał “OKOLICIOUZ” Głowaty wiele osób uważało to za wielki żart. Jednak moim zdaniem Michał obronił się przed falą krytyki mimo, że nie ma takiego doświadczenia jak m.in Snax czy Michu. Dwudziestodwuletni zawodnik potrzebuję z pewnością jeszcze trochę czasu, aby zyskać więcej pewności siebie, bo nie oszukujmy się, ten gracz potrafi dobrze strzelać, ale nie może bać się hejtu, jaki może na niego spaść, po nie udanej próbie zabicia rywala.

Wnioski

Moim zdaniem Virtus.pro to aktualnie najlepiej grający zespół w Polsce, lecz niestety wyniki tego w stu procentach nie pokazują. W tym składzie mamy wszystkie składniki potrzebne do stworzenia mocnej drużyny, która będzie walczyła z najlepszymi ekipami na świecie. Dużo w tej kwestii pokażą zbliżające się ESL Mistrzostwa Polski oraz zamknięte kwalifikacje do Minora. Jednak nie bądźmy zdziwieni, jakby miało dojść do zmian, po tych turniejach, bo rotacje w tym zespole, może spowodować mała szufla na polskiej scenie, do której najprawdopodobniej dojdzie.