Respawn.pl

Ponad 100 dni nowego składu Virtus.pro i totalna kaszana.

Autor: Michał Maćkowski

Niedawno minęło sto dni od zakontraktowania nowego składu Virtus.pro i niestety nie możemy zaliczyć tego czasu do udanych. Czy polscy zawodnicy pod barwami Virtus.pro podniosą jeszcze jakieś trofea?

Nie ma co ukrywać, że gdy ogłoszono nowy polski skład Virtus.pro oczekiwania, były bardzo duże, a sami gracze na swoich fanpage’ach pisali, że ich to po prostu przerosło. Nie tylko kibice, ale również portale esportowe budowały napięcie i nadzieję na powrót Polaków do najlepszej dziesiątki. Niestety minęło sto dni, a my mówiąc wprost mamy dramat.

Nie od razu Kraków zbudowano.

Ciężko bronić tutaj aktualnych zawodników Virtus.pro, jednak trzeba przyznać, że widać w nich duże chęci. Po ogłoszeniu nowego składu wiele osób spodziewało się na początku słabej gry, lecz było całkowicie odwrotnie. Ekipa, którą stworzył Janusz “Snax” Pogorzelski zaczęła ostro trenować i pierwsze mecze wyglądały naprawdę dobrze. Już wtedy nadzieja wśród polskich kibiców zaczęła gwałtownie rosnąć. Mimo to w połowie lutego nastąpił kryzys, który niestety trwa do dzisiaj. Mecze w ESEA MDL to była istna loteria, a spotkania w ECS na mocniejsze drużyny kończyły się porażką.

Raz dobrze, a raz źle.

Aktualnie Virtus.pro w nowym składzie rozegrało trzydzieści trzy oficjalne mecze, z czego wygrało jedynie dwanaście (liczone są również spotkania już bez TOAO). Jest to bardzo słaby wynik, a nic nie wskazuję na to, aby coś w tym kontekście się zmieniło. Co ciekawe Polacy potrafili grać bardzo wyrównany pojedynek np. na FaZe, aby na drugi dzień dostać srogi łomot od Spirit. Warto również odwołać się do ligi ESEA MDL, gdzie polska formacja zajęła dopiero jedenaste miejsce. Od razu po porażkach, spora część osób mówiła, że temu zespołowi nie zależy na tych rozgrywkach i wystarczy im tylko utrzymanie, a wtedy była to jedyna liga, w jakiej brali udział. Krótko mówiąc, takie tłumaczenie nic nie daje.

Zmiana TOAO?

Niestety nie wiemy, jakie panowały relacje wśród drużyny, ale patrząc na wyniki, na pewno nie były one najlepsze. Zmiana Mateusza “TOAO” Zawistowskiego była moim zdaniem kwestią czasu, ponieważ zawodnik często odstawał od reszty zespołu, a tłumaczenie, że jest kapitanem drużyny, mnie osobiście nie przekonuje. Nikola “Niko” Kovac, który po odejściu Finna “karrigana” Andersena przejął stery dowodzenia w FaZe, potrafi dobrze prowadzić zespoły, a przy tym pokazać swoje niesamowite umiejętności strzeleckie. Zmiana, jaką dokonała polska formacja, będzie odczuwalna jeszcze przez jakiś czas, chyba że Polacy znajdą sposób na dobra grę.

Zabawmy się w AGO, bierzmy udział w każdym internetowym turnieju. 

Branie udział w dużej ilości turniejów i kwalifikacji nie jest złe, ale wypadałoby mieć pełny skład. Tego brakuje aktualnie Virtus.pro, lecz mimo to drużyna bierze udział w: LOOT Bet Season 2 oraz Kalashnikov Cup 2, gdzie pula nagród nie robi wrażenia. Ponadto bez pełnego składu nasi rodacy grali w GG.Bet Sydney Invitational, gdzie po dwóch spotkaniach pożegnali się z możliwością gry na IEM Sydney. Nie można do tych turniejów dodać ligi ECS, ponieważ jest ona jedną z najbardziej prestiżowych na świecie i ponadto pozwala zmierzyć się z najlepszymi zespołami.

Kto piątym zawodnikiem Virtus.pro?

Czy jest w Polsce jakiś zawodnik, który byłby w stanie pomóc Virtus.pro odbudować zespół? Ciężko aktualnie jest to stwierdzić, ponieważ nie wiemy jakie relacje panują pomiędzy zawodnikami z innych drużyn. Ponadto wątpię, aby rosyjska organizacja chciała ponownie wykupić jakiegoś zawodnika za taką sumę pieniędzy, jak było to w przypadku Michała “snatchiego” Rudzkiego czy Michała “Michu” Mullera. Na ten moment Snax i spółka testują zawodników ACTINA PACT. Najpierw był to Kamil “Sobol” Sobolewski, a teraz Arek “Vegi” Nawojski. Osobiście wątpię, aby któryś z tych zawodników na stałe dołączył do drużyny.

Charleroi Esports ostatnią szansą?

Gdy zobaczyłem zaproszenie dla Virtus.pro od razu, byłem przekonany, że otrzymali je ze względu na popularność wśród kibiców. Taki ruch ze strony organizatorów, na pewno został przemyślany, i z pewnością przyniesie lepszą oglądalność i większe zainteresowanie wśród sponsorów. Sto dni nowej drużyny i żadnych wartych uwagi osiągnięć, może powodować kończącą się cierpliwość u Romana Dvoryakina, czyli menadżera drużyny. Warto zadać sobie pytanie, czy nie zobaczymy powtórki z rozrywki, kiedy to stary skład Virtus.pro otrzymał wymagania, jakim musieli sprostać. Niestety, jak dobrze pamiętamy nie udało im się tego dokonać, przez co doszło do wielkich zmian. Ten wariant znów może się powtórzyć, jednak tym razem może dotyczyć tylko tego turnieju, a co ciekawe, my jako kibice nadal nie wiemy, kto jako piąty zawodnik poleci do Belgii.