Respawn.pl

Profesjonalne granie w CS:GO to nie tylko strzelanie głów na serwerze!

Autor: Piotr Ossowski
Virtus.pro Snax

Od dłuższego czasu wnikliwie obserwuję działania polskich graczy CS:GO, jeśli chodzi o płaszczyznę wizerunkową. Spośród tak wielu graczy, naprawdę niewielu faktycznie robi coś w kierunku, aby zaspokoić ciekawość swoich fanów. Mało kto także przejmuje się swoim postrzeganiem, a także rozgłosem, który generuje w esportowym środowisku. Szkoda!

Może i moja dziennikarska kariera w esporcie nie jest zbyt bogata. Przez ten jednak czas zdążyłem dojść do pewnych wniosków, jeżeli chodzi o grono polskich graczy Counter Strike’a. Odnoszę wrażenie, że zawodnicy bardzo często ignorują całą otoczkę, która jest związana ze światem esportu i skupiają się jedynie na grze (jeżeli w ogóle i na niej się skupiają). Jedni mogliby powiedzieć – dobra decyzja! Przecież najważniejsze są wyniki i tylko one mają znaczenie. Ja się z tym jednak kompletnie nie zgadzam. Uważam, że obecnie, zawodnik CS:GO to nie tylko gracz, ale także osoba publiczna, która ma swój określony wizerunek, możliwości reklamowe, marketingowe, a także zasięgi które generuje. Dla organizacji jest produktem, który dobrze byłoby również spieniężyć. Polscy proplayerzy rzadko jednak korzystają ze swoich szans. Problem jest jednak dużo bardziej zawiły, a wina nie leży tylko i wyłącznie po stronie graczy.

Organizacje, obudźcie się!

Mówi się, że w esporcie bardzo trudno o sponsorów. Być może tak jest, wyniki na pewno w tym nie pomagają. Jednak czy organizacje robią wszystko, aby tych sponsorów do siebie sprowadzić? Nie sądzę. Brzmi to dosyć brutalnie, ale polskie formacje powinny traktować swoich zawodników nie tylko jako graczy, ale także jako produkt. Przecież organizacja oraz jej zasięgi to nie tylko fanpage oraz poboczne social media, ale także jej członkowie, czyli między innymi proplayerzy! Być może nie jestem odpowiednio poinformowany, jednak jeśli mnie pamięć nie myli to dotychczas jedyną polską organizacją, która uświadamiała zawodników na temat ich wartości marketingowej było devils.one. Przypominam sobie, że Diabły organizowały dla swoich podopiecznych warsztaty mediowych, podczas których między innymi analizowano treści social media. Jak Maciej Sawicki słusznie zauważył:

Każdy gracz aktywny w sm, budujący pozytywny wizerunek esportu, to większa szansa na sukces całej branzy.

Nie jestem przekonany, jak wygląda sytuacja w AGO, jeśli chodzi o tego typu zabiegi. Wiem jednak, że mają oni potencjał by organizować tego typu warsztaty swoim graczom. Uświadamianie zawodnikom ich wartości medialnej powinno być jednym z priorytetowych zadań organizacji esportowej w dzisiejszych czasach.

Kluczowe jednak dla organizacji jest zrozumienie tego, że to zawodnicy są jednym z ważniejszych źródeł rozgłosu, które mogą sobie zapewnić. To właśnie oni mogą ściągać na siebie sponsorów. Organizacje nie tylko powinny zapewniać graczom dobre warunki do gry, ale także dbać o ich wizerunek i wpajać im, że social media są jednym z ich zadań jako osoby publiczne. Przecież, aby te platformy żyły wystarczy naprawdę niewiele. Czym jest zdjęcie z kolegą z drużyny i podpis “Trenujemy!”? Wysiłkiem żadnym, za to jest to już jakieś działanie, które buduje pozycję w środowisku. Kibice to widzą, obserwują. Przecież wielu fanów może sobie pomyśleć: oho! W drużynie jest super atmosfera, nie mogę się doczekać kolejnego meczu! Tak niewiele potrzeba, że osiągać małe cele.

Zawodnicy, obudźcie się!

Obecnie w Polsce mamy ogromną bazę fanów. Mało który kraj na esportowej mapie może się pochwalić tak dużym skarbem, jakim są tysiące, jak nie setki tysięcy fanów obserwujących zmagania Counter Strike’a. Nasza społeczność miała to szczęście, że od wielu lat mogła doświadczać sukcesów legendarnych zawodników. El Dorado zakończyło się niestety na Virtus.pro. Spuścizna tego czasu jest jednak ogromna, bo pozostawiła ze sobą wielu kibiców, którzy wciąż wierzą w odbudowę polskiej sceny cs’a.

Niestety, spośród Polaków grających w Counter Strike’a, mało który przejmuje się swoją medialną odsłoną. Są tacy, których należy postawić na piedestale. Pasha, TaZ, innocent, czy nawet SZPERO. O tym w dalszej części tekstu. Teraz skupmy się jednak na tych, którzy kompletnie ignorują swój wizerunek. Z tych bardziej znanych polskich graczy na myśl przychodzi mi między innymi Janusz “Snax” Pogorzelski. Ten w swoich socialach jest praktycznie nieaktywny. Próżno też szukać aktualnych wywiadów z zawodnikiem, który jeszcze kilka lat temu był uważany za najlepszego w Polsce. Jedynym miejscem w internecie, gdzie możemy znaleźć obecnie byłego zawodnika Virtus.pro są… streamy PAGO. Ostatnie pół roku na Facebooku Snaxa obfitowało w aż JEDEN post! Na Twitterze w ciągu ostatniego roku były zawodnik VP pokazał się trzykrotnie i to tylko przy okazji sytuacji, w której organizacja pozwoliła sobie na żarty ze słabszego meczu Pogorzelskiego.

Tutaj nie chodzi oczywiście o to, aby piętnować graczy. Szkoda po prostu potencjału, który marnuje Snax. Popatrzmy na innego gracza Złotej Piątki, Jarosława “PashęBicepsa” Jarząbkowskiego, który pomimo, iż nie osiąga już sukcesów w esporcie to nadal jest bardzo aktywny w środowisku. Pozwala mu to prawdopodobnie na swobodne utrzymanie, nawet jeżeli nie gra profesjonalnie, ale także widać, że czerpie z tego przyjemność, dobrze bawiąc się na swoich streamach.

Thorin słusznie o medialności zawodników

Znany ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi Thorin słusznie zwrócił na Twitterze uwagę, że to już nie te czasy, aby porzucać swoje wizerunkowe kwestie. Zawodnicy grający w czołowych drużynach świata nie spłacają się z nagród wygranych podczas turniejów, a z rozgłosu medialnego, który generują sobą, a także i  swoimi wynikami. Przykładem tego, jak ważne jest budowanie historii wokół swoich graczy jest legendarna piątka polskich graczy. Czym jednak byłoby Virtus.pro bez Pashy, który jest zwykłym chłopakiem z Nasielska z wielkimi bicepsami? Czym byłoby legendarne VP bez całej reszty zwykłych chłopaków, którzy stali się kimś więcej niż tylko dobrymi graczami? Przecież ci zawodnicy po prostu weszli do głów setkom tysięcy Polaków, którzy oddali im wiele godzin swojego życia dopingując swoich ulubieńców do późnych godzin, a nie raz podczas turniejów w Azji w środku nocy. Dla wielu kibiców gracze ze starego Virtus.pro stali się po prostu autorytetami!

Choroba optymizmu

Wśród polskich graczy niepopularne jest także pisanie o porażkach. Wiadomo, nie chodzi tutaj o komentowaniu każdej porażki w meczu oficjalnym. Uważam jednak, że kibicom należy się choćby krótka analiza od zawodnika po serii niepowodzeń lub po nieudanym turnieju. Kiedyś Kuben spróbował wprowadzić na swój profil tego typu zabieg, za co chwała mu wielka, bo to były naprawdę wartościowe i szczere treści, których jest bardzo mało.

Na “chorobę wygranych” zachorował niestety między innymi Karol “rallen” Rodowicz. Pod względem umiejętności, a także moim zdaniem charakteru jeden z lepszych graczy polskiej sceny Counter Strike’a. Szkoda jednak, że Rodowicz tak zaniedbuje swoje social media. Rallen nie posiada Instagrama, sporadycznie używa Twittera, a także treści, które wrzuca na Facebooka nie są zbyt atrakcyjne. Bardzo bym chciał, żeby jakaś organizacja lub agencja świadoma wartości medialnej zawodników wzięła go pod swoje skrzydła. Wracając jednak do rzeczy. Od 20 listopada do 11 grudnia na profilu Rodowicza pojawiło się siedem postów. Sześć spośród siedmiu zaczynało się “Wygrywamy (…)”. Szkoda tego, bo od tak doświadczonego gracza, który już jadł chleb z niejednego pieca, moglibyśmy oczekiwać trochę więcej analizy i komentarzy.

123456

Są i tacy, których należy jednak pochwalić

Wcześniej wspominałem o Pashy, który jest naturalnym kandydatem do tego grona. Ja jednak na pierwsze miejsce wysunąłbym Pawła “innocenta” Mocka. Widać, że on wie, jak powinno się być medialnym, a i robić to w sposób inteligentny. Od pewnego czasu kibicuje każdej drużynie do której Mocek przechodzi. Dlaczego? Ten gracz zbudował we mnie ogromną sympatię. Podczas oglądania jego streamów nieraz mogłem się pośmiać. W atrakcyjny sposób prowadzi swoje sociale, pojawił się także w studiu IEM Katowice 2019, z którego zakulisowy materiał jest jednym z zabawniejszych polskich filmów esportowych w roku. Trudno jest zapomnieć o Pawle Mocku i jego klocku oraz pytaniu, czy przypadkiem nie brakuje mu boltz’a? Wracając do kibicowania drużynom innocent’a – widać najprostszy przykład tego, jak fani potrafią podążać za zawodnikami. Organizacja sprowadzając zawodnika często też przyjmuje do siebie jego rzeszę kibiców. Inni zawodnicy z Mocka powinni brać przykład, bo śmiało można powiedzieć, że jest on obecnie jednym z bardziej medialnych graczy na naszej scenie. Sam zresztą czerpie z tego korzyści, czego przykładem jest jego współpraca z STS-em.

Youtube to też dobry pomysł!

Pochwalić należy także tych, którzy prowadzą swoje kanały na Youtube. Tutaj na myśl przychodzą mi SZPERO, dawniej innocent oraz PashaBiceps, a także byali! Dwóch pierwszych postanowiło samemu wykorzystywać swój potencjał, natomiast byli zawodnicy Virtus.pro postanowili zatrudnić kogoś, kto zajmie się ich youtubowym kanałem, co również jest chwalebne! Zarówno SZPERO, jak i innocent postawili między innymi na vlogi z wyjazdów drużynowych, w których brali udział. Dla fana esportu jest to świetna ciekawostka. Bardzo interesująco ogląda się materiały, które pokazują życie ekipy zza kulis. Miło zobaczyć graczy, którzy nie tylko siedzą za monitorem. Na kanałach Pashy i byali’ego natomiast możemy znaleźć najciekawsze momenty z ich streamów prowadzonych na Twitch’u. Nic wielce odkrywczego, zawsze jednak gwarantuje rozgłos, a wiele osób wybiera opcję oglądania właśnie skrótów z takiego wydarzenia, gdyż nie ma czasu siedzieć przed monitorem po kilka godzin.

Świetny ruch wykonało także Illuminar Gaming. Organizacja stworzyła serię Be Brave CS:GO, której popularność moim zdaniem zdecydowanie nie jest równa jakości. Wspomniane Be Brave jest materiałem, który pokazuje drużynę przed, podczas oraz po meczach w trakcie turniejów LAN-owych. Możemy posłuchać od wewnątrz rozmów motywacyjnych, zaobserwować reakcje, a także zobaczyć przeróżne smaczki, takie jak między innymi suszenie podkładki innocent’a. Kapitalna seria, która oferuje wiele minut materiału, który jest nie lada gratką dla fana polskiego esportu. Należą się brawa!

Musimy zmienić myślenie!

Czas na zmianę mentalności wśród organizacji oraz zawodników. Gracz nie jest prostą maszyną, która tylko strzela head’y na serwerze. Zawodnik to także brutalnie mówiąc produkt, z którego korzysta organizacja. Esportowcy są materiałem, który często pojawia się w mediach. Organizacjom powinno zależeć na jak najlepszej ekspozycji swoich dóbr. Sociale, wypowiedzi i wiele innych aspektów – to powinien być jeden z priorytetów formacji.

Zawodnikom nie powinno to być jednak obojętne. Działania wizerunkowo-marketingowe powinny się odbywać w kooperacji. Gracze przecież nie podpisują ze swoimi organizacjami dożywotnich kontraktów. Zawodnicy muszą zrozumieć, że działają także na swoje dobro. Znany esportowiec, za którym idą jednocześnie umiejętności oraz rozgłos będzie miał dużo łatwiej ze znalezieniem nowej organizacji niż taki, który ma gdzieś swój wizerunek i nie posiada swojej rzeszy fanów, pomimo tego, że prezentuje również wysokie kompetencje. Przecież w esporcie działa to zupełnie odwrotnie niż w piłce nożnej. W futbolu kibice są z drużyną, w Counter Strike’u fani zazwyczaj i w większości są z graczami.