Respawn.pl

Subiektywne podsumowanie roku: Słodko-gorzki smak Virtus.pro

Autor: Sergiusz Lelakowski

Choć rok się jeszcze nie skończył, to jednak czołowe polskie drużyny w zasadzie zakończyły już swoje zmagania. Dziś, chciałbym się przyjrzeć najlepszemu polskiemu teamowi – Virtus.pro.

 

Sukcesy Virtus.pro w 2016 roku:

1. miejsce ELEAGUE Season 1
1. miejsce DreamHack Bucharest
1. miejsce SL i-League Invitational #1
2. miejsce ESL One New York
2. miejsce EPICENTER: Moscow
półfinał ESL One Cologne
pierwsze miejsce w rankingu HLTV.org

Już od samego początku mam problem z tym, jak podejść do ich występów w roku 2016. Na początek krótkie przypomnienie. Zaczęło się bardzo źle, VP było cieniem jednej z topowych drużyn 2015 roku. Dużo porażek, fatalna dyspozycja podczas ESL Pro League 3, zaledwie półfinał nie za mocno obsadzonego CEVO Gfinity Pro-League Season 9. Podopieczni Jakuba “kubena” Gurczyńskiego grali po prostu źle i wielu kibiców zaczęło zastanawiać się, czy to już nie czas na zmiany. Sami zawodnicy wstawiali nawet posty, które sugerowały, że w zespole pojawiły się myśli o wprowadzeniu świeżej krwi.

Pierwszym malutkim światełkiem w tunelu był ćwierćfinał MLG Columbus. Po nim jednak nie doszło do znaczącej rewolucji, a pierwszy sukces pojawił się w maju na Ukrainie podczas SL i-League. Dopiero od tego turnieju gra Virtusów przestawała być męcząca i nudna, a zaczęła wyglądać coraz bardziej okazale.

Forma zmieniła się w wakacje. Półfinał ESL One Cologne był zastrzykiem, że w zespole wciąż tkwi potencjał. Później faza pucharowa ELEAGUE, gdzie “Neo” i spółka w kapitalnym stylu wygrali całą ligę. Potem wrzesień i wygrany DreamHack, by następnie w październiku osiągnąć dwa finały dużych turniejów, co wywindowało Polaków na TOP 1 rankingu HLTV oraz “Thorina”. Po EPICENTER coś znów jednak się zacięło, przez co polski zespół nie może uznać końcówki sezonu za udany.

No właśnie… forma VP to istna karuzela. Bardzo długo się rozkręcali. Początek sezonu był naprawdę zły, wręcz tragiczny patrząc na to, z jakim zespołem mamy do czynienia. Myśląc o minionym roku w wykonaniu Virtus.pro mam bardzo mieszane uczucia.

Najpierw o tych dobrych. Trzy wygrane turnieje, dwa finały, świetna gra powodująca duże emocje. Na pewno na spotkaniach nie narzekało się na nudę. TOP 1 rankingów też oczywiście nie wziął się z przypadku, gdyż w okresie lipiec – początek listopada Polacy poza wyjątkami byli prawdziwymi “dzikami”. Wszystko działało i w niektórych momentach brakowało chyba szczęścia. Naprawdę miło oglądało się Virtusów w akcji w ich dobrym okresie i czekało się z niecierpliwością na ich pojedynki.

Kłóciłbym się z samym sobą, gdybym powiedział jednak, że moim zdaniem sezon można zaliczyć na plus. Po pierwsze rozgrywki online. Nie mam pojęcia, czemu VP na LAN-ie to ścisła TOP-ka, a w Internecie są tak przeciętni. Wiktor “TaZ” Wojtas zasugerował raz, że winą może być prędkość łącza… Jakoś mnie do końca to nie przekonuje. A warto wspomnieć, ze owe rozgrywki internetowe zamknęły drogę Virtus.pro na kilka ważnych LAN-ów. Kurtyną milczenia lepiej spuścić na EPL 3, gdyż to co tam się stało było dramatem.

Po drugie, końcówka sezonu. Odpuszczenie IEM Oakland miało pomóc polskim graczom w przygotowaniu się do ELEAGUE Season 2. W tych rozgrywkach niespodziewanie “Neo” i spółka odpadli już w ćwierćfinale. Fatalna końcówka ECS Season 2, przez co w lidze skończyli oni na przedostatnim miejscu. I przede wszystkim ten początek. Prawie pięć miesięcy bez zadowalającego wyniku zarówno dla kibiców, jak i dla siebie. Trochę długo…

Podsumowując. Ten rok dla Virtus.pro ma smak zdecydowanie słodko-gorzki. Były wspaniałe momenty, choć nie wiem, czy więcej nie było tych momentów nieciekawych. Problemy internetowe, które są prawdziwą zmorą drużyny. Subiektywnie stwierdzam, że nawet zawodnicy mogą czuć spory niedosyt po sezonie. Zarówno oni, jak i kibice czują, że dało się wycisnąć z tej cytryny dużo więcej soku. Miejmy nadzieję jednak, że potężne VP wróci na odpowiednie tory podczas ELEAGUE Major. Osobiście zadowalającym wynikiem będzie dla mnie półfinał, lecz oczywiście to tylko moje zdanie.